1. „Wielkie tłumy szły z Jezusem.” W tłumach jesteśmy anonimowi. Trochę podobni do uczestnika biegu maratońskiego – chcemy dobiec do mety, ale nikt z kibiców nas nie zna. Pewnie trochę się tego boimy, że w tłumie idącym za Jezusem nawet On nas nie będzie znał. „Gdybym stanowił część grupy 12 Apostołów – znałby mnie po imieniu.” Nie bój się anonimowości, bo inni Cię nie zauważą i nie znają – On Cię zna. Zna Twego ojca i matkę, brata i siostry. Możesz być Jego uczniem, pod warunkiem, że z Nim się najmocniej zwiążesz. Mocniej, niż z rodziną i planami, kim mógłbyś być. I pewnie również boimy się tego, że nasze związanie z Jezusem będzie dla świata anonimowe. Nie bój się – nie wszystkich olimpijczyków kamery pokazują. Najważniejsze, że Serce i Spojrzenie Ojca widzi Cię, jak w ukryciu kochasz. Jego Oczy lepsze od wszystkich kamer świata.
2. W bieżącym numerze „Niedzieli” Kardynał Angelo Comastri wspomina spotkanie z Matką Teresą, w Rzymie, w 1968 roku. „Ile godzin modlisz się codziennie?” Zaskoczony tym pytaniem próbował się wymigać od odpowiedzi „Spodziewałem się od Matki wezwania do miłości, zaproszenia, by bardziej kochać ubogich…dlaczego pytanie: ile godzin się modlę?” Matka Teresa ścisnęła dłonie Kardynała i powiedziała: „Synu mój, bez Boga jesteśmy zbyt biedni, by móc pomagać biednym! Pamiętaj, ja jestem tylko biedną kobietą, która się modli. Gdy się modlę, Bóg wlewa swoją miłość w moje serce i dlatego mogę kochać biednych.” Brać krzyż swój na każdy dzień to brać odpowiedzialność za codzienną modlitwę. Za czas jej poświęcony i dyspozycyjność dla Bożego Ducha na modlitwie. Za przygotowanie do modlitwy i rozproszenia na niej. Choć inaczej modli się żona opiekująca się chorym mężem, inaczej siostra w klauzurze, inaczej gimnazjalista, inaczej oazowiczka z liceum, inaczej ksiądz pracujący w szkole, w kancelarii czy szpitalu – to wszyscy stanowimy część tłumu idącego z Jezusem. „Krzyż swój na każdy dzień” to krzyż twojej codziennej modlitwy odpowiadającej Twemu powołaniu.
3. Z kolei bieżący numer „Gościa Niedzielnego” wspomina o wolontariuszce, która chciała pomagać biednym w Zgromadzeniu Matki Teresy. Matka Teresa poleciła jej, by codziennie przed rozpoczęciem pracy adorowała przez pół godziny Najświętszy Sakrament. Wolontariuszka wymawiała się, że nie jest wierząca i nie potrafi się modlić. „To niech twoje kolana się modlą” – brzmiała odpowiedź zakonnicy. „Mieć w nienawiści samego siebie” i „dźwigać swój krzyż” to także wnosić do modlitwy odciski na kolanach i bolące plecy; głowę spadającą i lecącą w senność; umysł ociężały i tępy, nierozumiejący Pisma i …pism świętych. Pomimo tego wszystkiego – módl się! Bo taki obolały, przeciążony swoim krzyżem, też możesz przychodzić do Jezusa.
4. „Jeśli ktoś przychodzi do Mnie”. Jesteśmy jak budowniczy wieży i król mający wyruszyć na bitwę z drugim królem. Czy masz dalej budować i walczyć? Matka Teresa podpowiada: „Kiedy nie wiesz, jaką decyzję masz podjąć, spędź noc przed Najświętszym Sakramentem. Rano podejmiesz właściwą decyzję.”
Ks. Paweł Barylak SDB
(Mdr 9,13-18b)
Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, a wybawiła ich Mądrość.
(Ps 90,3-6.12-14.17)
REFREN: Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką
Obracasz w proch człowieka
i mówisz: „Wracajcie, synowie ludzcy”.
Bo tysiąc lat w Twoich oczach
jest jak wczorajszy dzień, który minął,
albo straż nocna.
Porywasz ich, stają się niby sen poranny,*
jak trawa, która rośnie:
rankiem zielona i kwitnąca,
wieczorem więdnie i usycha.
Naucz nas liczyć dni nasze,
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał?*
Bądź litościwy dla sług Twoich!
Nasyć nas o świcie swoją łaską,
abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć.
Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami
i wspieraj pracę rąk naszych,
dzieło rąk naszych wspieraj.
(Flm 9b-10.12-17)
Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach /noszonych dla/ Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. /Takim jest on/ zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie!
(Ps 119,135)
Okaż Twemu słudze światło swego oblicza i naucz mnie Twoich ustaw.
(Łk 14,25-33)
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.